Michael Buffer to bez wątpienia jedna z najbardziej znanych twarzy boksu. Jego słynny okrzyk "Let's get ready to rumble" od lat towarzyszy najważniejszym wydarzeniom pięściarskim na świecie i rozgrzewa najsłynniejsze hale świata do czerwoności na kilka minut przed rozpoczęciem kolejnych pojedynków. Żaden ringowy spiker przed nim nie robił tego w sposób tak doskonały i prawdopodobnie żaden już nie będzie. Jak to wszystko się zaczęło, jak wyglądało kiedyś życie Michaela? O tym wszystkim przeczytacie poniżej.
Pan Buffer urodził się 2 listopada 1944 roku w Filadelfii. Jego ojciec ożenił się w wieku 19 lat, lecz po drugiej wojnie światowej (należał do floty) drogi rodziców młodego Michaela się rozeszły, a on sam mając 11 miesięcy zamieszkał z rodziną zastępczą. Dla tak małego dziecka nie był to oczywiście problem i znany dziś konferansjer uznaje przybranych opiekunów niemal za swoją naturalną rodzinę. Nigdy jednak nie doszło do oficjalnej adopcji i dlatego też Michael zachował swoje prawdziwe nazwisko, chociaż przez spory okres czasu uchodził za Michaela Hubera bowiem tak właśnie brzmiało imię rodowe jego przybranych rodziców.
Buffer ożenił się w wieku 21 lat, ale po 7 latach od zawarcia związku doszło do rozwodu (z tamtego małżeństwa ma dwóch synów). Zanim zdecydował się on na kolejny ślub minęło niemal ćwierć wieku - doszło do niego w 1999 roku, jednak ponownie zbyt długo nie wytrzymał w takim związku .
W 1976 roku przyjaciel zasugerował mu, żeby spróbował pracy modela. Wcześniej sprzedawał również auta, ale jak sam twierdzi był 'najgorszym sprzedawcą samochodów na świecie'.
Przygodę z boksem Buffer na dobre rozpoczął w 1982 roku. Pewnego popołudnia oglądał on z synem walkę bokserską, która zakończyła się pomyłką spikera ringowego (źle odczytał wynik). Syn powiedział wtedy: 'Tato, mógłbyś to robić'.
Wkrótce potem Michael porozsyłał niezbędne papiery oraz ok. 10 zdjęć po wszystkich hotelach w Atlantic City. Napisał również list, w którym to nieskromnie twierdził, że dany obiekt lepiej by się prezentował ze spikerem o wyglądzie Jamesa Bonda. Na pozyskanie młodego spikera zdecydowało się Alessi Promotions, ale pierwszego występu Buffer nie wspomina najlepiej.
"Byłem bardzo przestraszony, mimo że dokładnie wiedziałem co miałem powiedzieć i powtarzałem to sobie 100 razy. Wypadłem okropnie."
Uważał on, że po tak fatalnym występie nikt już nie będzie chciał skorzystać z jego usług i jego kariera jako spikera zakończy się równie szybko jak się zaczęła. Jednak w marcu 1983 roku otrzymał szansę od Franka Gelba z Top Rank Promotions, który w grupie Boba Aruma zarządzał pojedynkami na wschodnim wybrzeżu, a mecze były pokazywane w ESPN. Frankowi podobała się praca konferansjera i po kolejnych udanych zapowiedziach Buffer na stałe zagościł jako spiker podczas gal bokserskich, a fakt, że walki można było oglądać w jednej z najpopularniejszych stacji sportowych w Stanach Zjednoczonych sprawił, że Michael stał się z czasem dobrze kojarzoną w światku bokserskim postacią.
Spiker nie pamięta dokładnie kiedy po raz pierwszy użył okrzyku "Let's get ready to rumble", ale twierdzi, że był to prawdopodobnie 1984 rok. Jak sam mówi, chciał sprawić, aby publiczność przed pojedynkiem była podekscytowana, czego nie można było powiedzieć o widzach z przeszłości, gdyż wówczas konferansjerzy zwykli przedstawiać znane osobistości zasiadujące na trybunach. To nie tylko opóźniało najważniejsze wydarzenie wieczoru, ale i usypiało widownię, co nie powinno mieć miejsca podczas imprez sportowych.
Buffer próbował również innych okrzyków, ale żaden z nich nie przynosił oczekiwanych efektów. Aż w końcu przypomniał sobie Muhammad Alego mówiącego: "Float like a butterfly, sting like a bee; rumble, young man, rumble" i komentującego walki bokserskie dla ESPN Sala Marciano, który rzekł: "We're ready to rumble". Michael połączył te zwroty, nieco przerobił i tak właśnie powstał najsłynniejszy okrzyk w historii pięściarstwa.
Przypominający sobie tamte lata Bob Arum twierdzi, że nie był wówczas pod wrażeniem, bo Buffer nie robił tego w taki sposób jaki robi dziś - nie było w tym takich emocji, takiego przeciągania słów, budowania napięcia. Z czasem jednak Michael zmienił tempo, zaczął wydłużać litery 'R', 'M' i 'L' aż w końcu publiczność podczas walk z niecierpliwością czekała na tych parę magicznych słów z ust konferansjera.
Kariera Buffera się prężnie rozwijała, ale nagle w 1989 roku otrzymał zupełnie niespodziewaną wiadomość - dzwonił do niego niejaki Joseph Buffer, człowiek, który był prawdziwym ojcem Michaela.
"Widział mnie w telewizji, usłyszał moje imię i nazwisko i zastanawiał się czy mogę być synem, którego oddał do adopcji 45 lat wcześniej. Oddzwoniłem do niego, spotkaliśmy się i poznałem jego żonę oraz synów z drugiego małżeństwa."
Jednym z tych synów był Bruce Buffer, który następująco wspomina tamte chwile: "Miałem wówczas 32 lata i podchodziłem do tego spotkania z mieszaniną podniecenia i ciekawości. Widziałem Michaela wcześniej w telewizji. Od czasu do czasu ludzie pytali mnie czy nie jesteśmy braćmi, ponieważ jesteśmy do siebie podobni. Zawsze odpowiadałem: 'nie wiem' ".
Bruce zajmował się biznesem i dostrzegł spory potencjał w profesji Michaela. Wkrótce obaj panowie zaczęli ze sobą współpracować, a pierwszy syn Josepha Buffera powiększał swoje horyzonty występując podczas innych imprez sportowych takich jak finały ligi NBA, finał Pucharu Stanleya w NHL czy decydująca rywalizacja w NFL. Czasami pojawiał się też w sławnych programach telewizyjnych jak chociażby Tonight Show with Jay Leno, zagrał kilka małych epizodów w filmach (m.in. Rocky V). Użyczył również głosu do gry wideo "Ready 2 Rumble", która cieszyła się sporą popularnością wśród posiadaczy konsol i przyniosła niezłe zyski. A skoro już o pieniądzach mowa - Michael otrzymuje za zapowiedzi różne sumy, wszystkie oczywiście co najmniej czterocyfrowe. Największe kwoty oscylują w granicach 25,000 dolarów, najmniejsze zaś to ok. 4,000.
Warto też dodać, że okrzyk "Let's get ready to rumble" został przez Buffera opatentowany w sądzie.
"Ludzie ciągle naruszają nasze prawa autorskie i prawa znaku towarowego poprzez korzystanie z okrzyku bez upoważnienia. Prowadzimy więc dochodzenie w sprawie każdego zgłaszanego naruszenia. Wówczas wysyłamy do takiej osoby list, w którym powiadamiamy ją o naszych prawach i nalegamy, aby zaprzestała używania zwrotu. Następnie staramy się negocjować porozumienie, a jeżeli to konieczne, pozywamy do sądu" - tłumaczy Bruce.
Buffer pozwał w tej sprawie w przeszłości m.in. Columbia Pictures, New Line Cinema, Olivera Northa i Dona Imusa.
Jak słynny spiker tłumaczy swój sukces? Bardzo prosto: "Każdy w życiu potrafi odnosić sukcesy. Po prostu nie wszyscy dobrze znają swoje umiejętności i nie wiedzą przez to jaką drogą podążać. Ja nigdy nie byłem panem swojego losu i akceptowałem fakt, że jestem leniwy. Ale miałem dużo szczęścia w życiu; zostałem pobłogosławiony; i jestem wojownikiem".
Źródło: secondust.com