Trafiłem na ciekawy artykuł. Więc pozwoliłem sie z nim podzielić.
Źródła: Newsweek
Żeby było jasne: jeszcze nie wyglądam idealnie. Muszę sobie trochę łydki zrobić, kilogram jeszcze urosnąć, parę centymetrów w klacie, biceps porzeźbić odrobinę i będzie OK.
Bo na przykład w obwodzie łapy, czyli w bicepsie, mam teraz 44 centymetry (46 jak ćwiczę!), ale były czasy, kiedy miałem nawet 47. Ważę 95 kilogramów, pracuję na 96. Mam 188 centymetrów wzrostu (trochę podrosłem przez ostatnie lata). W klacie 128 centymetrów, a bywało, że i 133 miałem, czyli całkiem nieźle. A zaczynałem, wstyd przyznać, od marnych 76 kilo i 38 w łapie.
Zostań polską Kim Kardashian!
Do tych wszystkich liczb dodam jeszcze jedną: moje życie zmieniło się siedem lat temu. Życie po kuracji nigdy nie jest takie jak przed. Byłem chudy, nogi jak patyki. Powiedzmy sobie szczerze – nie na takich facetów lecą dziewczyny. Zresztą wystarczy popatrzeć na ulicy. Jak gość jest ładnie rozjebany, to przy nim idzie niezła laska, no chyba że siostra. Zresztą spójrz na Kena, tego od lalki Barbie: od lat 70. zmienił się sporo – bary jak się patrzy, kaloryfer na brzuchu, a nie chuchro jakieś. Tylko nie myśl sobie, że moim idolem jest Ken, bo by się Arnold obraził! Schwarzeneggera pamiętam, odkąd wisiał nad łóżkiem mojego starszego brata. Był rok 1991. Miałem 6 lat. Teraz mam 25 i cały czas jest moim idolem. Van Damme i Sylvester Stallone też, ale Terminator to facet z osobowością i wyrzeźbiony idealnie.
Mietek z teściem
Arniem postanowiłem zostać w liceum – teraz co pół roku biorę kurację. Dzięki sterydom zacząłem dużo czytać: książki o systemie treningów Joe Weidera, artykuły na stronach kulturystycznych i fora sportowe, gdzie pod hasłem „doping” dyskusje o zaletach, skutkach ubocznych i dawkach ciągną się latami. Można też znaleźć mnóstwo rozpisanych treningów, bo dla ciała ważne jest, żeby ćwiczenia się nie powtarzały.
Czysty testosteron - zobacz galerię męskich aktów!
Na pierwszą kurację mietkiem [metanabol – steryd anaboliczny, działa androgennie, szybko powoduje przyrost wagi i obwodów, zatrzymując wodę, no i jest w tabletkach; w medycynie stosowany po zabiegach chirurgicznych – przyp. red.] zdecydowałem się od razu. Z kupnem sterydów nie ma problemu – i na siłce, i w szkole to właściwie towar ogólnodostępny. Zasada jest taka, że największy gość wie najwięcej. Mój pierwszy metanabol pochodził z rosyjskiej firmy Reaktor, więc miałem stracha, ale na szczęście zadziałał prawidłowo. Czułem się silniejszy i bardziej przypakowany już po pierwszej tabletce, choć tak naprawdę mietek idzie dopiero po tygodniu, czyli od 30.-40. tabletki do około 70. Szybko rozszerzyłem kurację o zastrzyki – kiedyś w szkole pojawiła się okazja na legalną omkę [omnadren – steryd testosteronu, zatrzymuje wodę, więc daje duże przyrosty wagi i siły, utrzymuje się po odstawieniu jeszcze kilka tygodni; w medycynie stosuje się go przy problemach endokrynologicznych – przyp. red.] po pięć zeta i nie mogłem jej przepuścić. Chłopaki przechwycili transport z poczty do apteki, a potem sprzedawali. Sterydy najlepiej łączyć, na przykład mietka z teściem (czyli z testosteronem), teścia z winkiem (bo winstrol pięknie wysusza mięsień, dzięki czemu nie podchodzi wodą, jak to się dzieje przy samym testosteronie) lub mietka z omką, co sprzyja najbardziej sprawnemu budowaniu masy.
W sterydach największym problemem jest źródło. Dobre to prawdziwy skarb. Dlatego jestem za legalizacją, bo teraz wychodzi na to, że najbezpieczniejsze środki to albo te z apteki, które trudno dostać, albo te przeznaczone dla zwierząt. I zostaje jeszcze zagranica – w wielu krajach można je kupić bez recepty, dlatego jak któryś z kumpli jedzie na wakacje do Turcji czy Egiptu, często składamy zamówienie. Ja w lutym byłem na wakacjach w Egipcie, przywiozłem tysiąc mietków, ale rozdałem je kolegom (wymieniając się na przykład na testosteron), a sobie kupiłem oxandrolon, który sam mało daje, ale w połączeniu z mietkiem, a właściwie to ze wszystkim jest jak wulkan. Co prawda w Polsce można go dostać, ale u nas jest zwykle przyciemniany (czyli podrabiany), a tam w każdej aptece masz go na legalu. Niestety szkodził mi na wątrobę, więc wystawiłem na Allegro.
Wiem, że wielu chłopaków zaopatruje się w leki przeznaczone dla zwierząt. Właściwie nie mam nic przeciwko temu. One zostały przynajmniej przebadane przez lekarza, nawet jeśli to tylko weterynarz, a te underowe [z podziemia – przyp. red.], które kupuje się u dilera albo w necie, nie wiadomo, kto produkuje. Podejrzewam, że odkąd jest boom na sterydy i biorą je nie tylko zawodowcy i dresiarze, mafia bogaci się na nich coraz bardziej. I wkrótce mogą być tak dochodowe jak narkotyki. Na szczęście mafiosi są na tyle mili, że nie zapodają żadnej trucizny. Co najwyżej dawka składa się w dużym stopniu z soli fizjologicznej czy oleju palmowego – substancji czynnej nie ma albo jest tyle co nic. Dlatego chłopaki często biorą dwu- lub trzykrotne dawki, bo z góry zakładają, że to, co kupują, jest ściemnione. Czasem pewnie mają rację, bo mnie też zdarzyło się wydać 500 złotych na środek wyprodukowany chyba gdzieś w piwnicy. Ale ja nie przedawkowuję, zwłaszcza odkąd kumplowi z siłki poszła zastawka. Po dużych obciążeniach ciężarowych (które mógł wyciskać właśnie dzięki sterydom) i silnej kuracji z testosteronu i Bóg wie jeszcze czego najpierw ładnie popuchł, ale potem zaczął mdleć na siłowni i wylądował na erce z zapaścią w wieku 18 lat. Przeżył i dziś znów dzielnie wyciska.
Paker idzie
Na początku ćwiczyłem na siłowni w naszej remizie – byłem strażakiem w OSP, więc nie musiałem płacić. Szef był na początku zadowolony, że się tak zaangażowałem. Ale po jakimś czasie tak się skupiłem na trenowaniu, że na gaszenie pożarów nie miałem czasu. Zespawałem więc sobie pierwszą ławkę i zacząłem organizować siłownię w domu. Od 2009 roku, kiedy z własnego pokoju przeniosłem się ze sprzętem do pomieszczenia gospodarczego, mam już całkiem niezły wypas, do którego mogę zaprosić kolegów – na przykład po wspólnych biegach po lesie, które przez rok robiliśmy co sobotę (łydki miałem wtedy wypucowane jak marzenie). Rok temu spłaciłem atlas trzystanowiskowy (z suwaniem na nogi, hamerem i steperem), który kupiłem na raty za dwa tysiące. Oprócz tego mam ławeczkę ze sztangą, dwa wyciągi do ścian tworzące bramę, przyrząd do podciągania i stojak na ciężary, których jest ponad 300 kilogramów (teraz podnoszę 150, ale moja życiówka to 180 na klatę). Symbolicznym miejscem w siłowni jest umieszczona nad oknem gipsowa płaskorzeźba wklęsła mojego autorstwa. To „Paker idący”, którego przesłanie jest takie, że jak będziemy iść drogą treningowo-sterydową, to dojdziemy tam, gdzie chcemy. Umieszczona pod nim data 2009 to rok założenia naszej siłki.
Przez te siedem lat pokonałem długą drogę. Przede wszystkim postawiłem na edukację. Wiem już na przykład, że po każdej kuracji musi być odblok [stopniowe odstawienie testosteronu – przyp. red.], żeby przysadka mózgowa miała czas wrócić do produkcji własnego hormonu. Umiem też dobrze się wkłuwać ze strzałem, choć zdarza się, że robi mi się bolesny zrost włókien mięśniowych po tym, jak zrobię sobie zastrzyk zbyt płytko. Wiem też, że trening trzeba podzielić na trzy cykle, najlepiej czteromiesięczne – najpierw masowy (dieta z przewagą węglowodanów, mało ruchu, duże ciężary), potem siłowy (kaloryczne posiłki, umiarkowane ciężary, długie przerwy między seriami, mało powtórzeń), a na końcu rzeźbowy (przewaga białka, większa liczb powtórzeń kilka ćwiczeń łączonych na tę samą część ciała), na którym jestem teraz. Wiem to w dużym stopniu dzięki trzymiesięcznemu kursowi z kulturystyki, w którym uczestniczyłem dwa lata temu. Kosztował dwa tysiące, ale ja i kolega, z którym tam poszedłem, nie zapłaciliśmy ani grosza. Byliśmy wtedy bezrobotni, więc poprosiliśmy o sfinansowanie przez urząd pracy i dali bez problemu.
Duma rodziny
Z robotą przy treningach nie jest prosto. Byłem kelnerem, ale już wiem, że nigdy więcej, bo biegając w tę i z powrotem, niepotrzebnie traciłem kalorie. A po pracy byłem zbyt wykończony, by trening mógł być w pełni efektywny. Potem byłem magazynierem i to była świetna praca – co prawda osiem godzin, ale od 8 do 16, więc miałem czas na trening, a premię – 500 złotych – mogłem przeznaczyć na białeczko (czyli popularne odżywki proteinowe, żeby lepiej budowały się mięśnie). Wada: przez cały miesiąc stresowałem się, czy szef mi tę premię da.
Teraz szukam pracy, ale najważniejsza jest praca nad ciałem. Czy będę miał czas zjeść porządne posiłki? Czy nie ucierpią na tym moje mięśnie? Czy będę miał czas na trening choćby pięć razy w tygodniu? Na razie wciąż szukam. W międzyczasie złożyłem papiery na AWF. Teraz mój dzień wygląda bardzo regularnie. Jak tylko się obudzę, piję na pusty żołądek (żeby się lepiej wchłaniało) koktajl z aminokwasów, który ułatwia odbudowę włókien mięśniowych niszczonych na treningu. Potem bardzo obfite śniadanie, które stanowi 35 proc. dziennego zapotrzebowania żywnościowego, drugie śniadanie, obiad, który w zależności od cyklu jest albo z przewagą białek, albo węglowodanów (ale kurczak i ryż to standard). Odżywki białkowe piję w przerwach przez cały dzień. Pracować mogę właściwie tylko od śniadania do obiadu, bo potem czas na koktajl proteinowy, trening i – pół godziny później – kluczowy dla mnie posiłek treningowy, który mój organizm spala tak szybko, że właściwie jedzenie trawi się, zanim zdążę dobrze je połknąć. Potem czas na rendez-vous z narzeczoną i kolacja. Jest sporo koksiarzy, którzy sterydy łączą z alkoholem i fetą [amfetaminą – przyp. red.], natomiast niekoniecznie z ćwiczeniami na siłowni. U mnie nie ma mowy o żadnych melanżach zakrapianych wódką, więc rodzina jest dumna z mojej pasji i zadowolona z mojego wyglądu. Choć właściwie nie wiedzą, skąd mam tak fajną sylwetkę.
W ogóle dobry chłopak ze mnie. Śpiewam reggae i chciałbym mieć własny zespół. Dzięki testosteronowi cały czas czuję się świetnie, jestem nabuzowany energią i nie narzekam na brak zainteresowania ze strony kobiet – jak się jest na kuracji albo krótko po, to wręcz należy mieć dziewczynę (ja w ciągu siedmiu lat zaliczyłem pięć związków, a we wrześniu biorę ślub). Choć z drugiej strony z kobietą problem jest taki, że mocno odciąga od treningu. Ja na przykład, jeśli czegoś w ogóle w życiu żałuję, to tego, że przez jedną taką pół roku nie ćwiczyłem, bo po każdej takiej przerwie drugie tyle trwa powrót do formy. Z tym wyglądem też nie do końca jest dobrze. Parę lat temu cierpiałem na tak zwaną lustrzycę, o której pisze wielu chłopaków na forach. Ta przypadłość polega na tym, że nawet jeśli cały czas rośniesz, patrząc w lustro masz wrażenie, że waga ci spada. Pakujesz więcej, zaliczasz więcej strzałów, ale to wrażenie i tak nie mija. Teraz sądzę, że opanowałem sytuację, ale też nigdy nie powiem, że wyglądam idealnie. Bo zawsze jest coś do poprawienia – ja na przykład teraz rzeźbię łydkę i kawałek ramienia.
Problem ze sterydami jest też taki, że powodują nieustanne zmiany nastrojów i nieraz już miałem taki dół, że nic tylko się pociąć. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby ktoś kiedyś zrobił badania, ile samobójstw to wina sterydów. Na siłowni huśtawki humorów nikogo nie dziwią. Często zdarza się, że chłopaki strasznie się śmieją, a za chwilę – te wielkie byki – zalewają się łzami z byle powodu. Ostatnio mój kumpel się poryczał, bo komuś nie spodobały się jego buty. Największy powód do doła to jak ktoś powie, że ci spadło. Jak mama kiedyś mi powiedziała, że schudłem, to była rozpacz. Od razu zabrałem się do planowania nowej kuracji. Mocno uciążliwe są też napady agresji – jak mi kiedyś nie działał pilot od telewizora, to go zniszczyłem. Ale takie nabuzowanie też się przydaje. Jak na dyskotece jakiś gościu zaczepił kumpla, ode mnie tak zarwał, że się przewrócił. A przecież nie dość, że uderzyłem tylko raz, z liścia, to jeszcze tą słabszą, lewą ręką. Po koksie łatwiej bronić honoru.
Nie mam wątpliwości, że siłka ze wspomagaczem pozwala stać się innym facetem. Zaczyna to rozumieć mój sąsiad Mateusz. Ma 18 lat i przychodzi do nas ćwiczyć. Z tygodnia na tydzień poprawia mu się nie tylko sylwetka, ale i pewność siebie. Sterydów jeszcze nie bierze, bo ma za niskie kieszonkowe. Ale już o tym marzy.
Okiem eksperta
Tomasz Polański, trener: Jako były zawodnik sportów siłowych konsekwencje przyjmowania sterydów obserwuję od lat 80. Zetknąłem się z wieloma osobami, u których sterydy były powodem tragedii życiowych: rozstań, napadów agresji kończących się w więziennej celi lub na cmentarzu, ciężkich chorób, a nawet śmierci z przedawkowania. Tragiczne scenariusze przerażająco często się powtarzają. Nie mam wątpliwości, że Dawid jest uzależniony. Nie wiem, czy fizycznie, ale psychicznie na pewno. Takie objawy mają też inni zawodnicy faszerujący się sterydami. Wydaje się, że osoba uzależniona musi osiągnąć dno, by się od niego odbić i powrócić na właściwe tory. Ceną najczęściej jest wcześniejsze zadanie krzywdy sobie, a co gorsza bliskim. Nawet jeśli Dawid rzeczywiście przyjmuje leki przebadane klinicznie i dopuszczone w medycynie, to i tak mogą mieć one negatywne skutki w przyszłości. Takie jak przerost prostaty w bardzo młodym wieku, przerost innych narządów wewnętrznych, m.in. serca, oraz nadciśnienie tętnicze. Złudne jest też przekonanie, że skoro substancje przyjmuje się dożylnie, to nie zniszczą one przewodu pokarmowego. Wszystkie sterydy i tak metabolizowane są w wątrobie.
Do tego dochodzą alergie i osłabienie odporności. Co więcej, sterydy przyspieszają rozrost wszystkich komórek. Nie tylko odpowiedzialnych za mięśnie, ale też np. nowotworowych. I ogromnie niszczą psychikę – stosujący te środki może się spodziewać głębokich depresji, które mogą prowadzić nawet do samobójstwa. U Dawida doskonale widać symptomy wahań nastroju. Taka osoba jest niebezpieczna dla siebie i otoczenia, nie kontroluje w pełni swoich zachowań. Bliscy Dawida pewnie nie są nim tak zachwyceni, jak on sam myśli. Zapewne widzą, że nie tylko fizycznie, ale i osobowościowo stał się innym człowiekiem. Jego narzeczona powinna wiedzieć, że niedługo po odstawieniu testosteronu Dawidowi spadnie libido. A konsumpcja alkoholu w trakcie kuracji lub nawet kilka miesięcy po jej zakończeniu może kończyć się napadami agresji.
PRAWO DO KOKSU
Azja Wschodnia
W większości państw środki dopingujące można znaleźć w każdej aptece. Dlatego na polskim rynku łatwo o metanabol z Pakistanu, Tajlandii czy Indii.
Europa i Polska
Restrykcyjniej podchodzą do sterydów. W Skandynawii posiadanie dopingu jest równoznaczne z posiadaniem narkotyków. W Danii policja może w każdej chwili wkroczyć na siłownię i skontrolować ćwiczących. Podobnie jest w Austrii, gdzie za posiadanie środków dopingujących można zapłacić wysoką grzywnę lub trafić do więzienia. Kara za posiadanie koksu jest orzekana także we Francji czy Włoszech. Podobne rozwiązania próbowano przeforsować w Polsce. Podczas prac nad ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii w 2005 r. specjaliści bezskutecznie próbowali przekonać posłów, by tak samo jak amfetaminę czy kokainę traktowano sterydy. W efekcie posiadanie dopingu, o ile nie jest to ilość, którą policja może uznać za hurtową – a to się niemal nie zdarza – jest legalne. Nielegalna jest za to sprzedaż środków dopingujących.
Unia Europejska
Powszechne stosowanie koksu zaniepokoiło Brukselę. W ubiegłym tygodniu ruszył sponsorowany przez UE program Fitness Against Doping. Do 9 tys. fitness clubów w ośmiu krajach wspólnoty (m.in. w Polsce, Niemczech, Bułgarii i Wielkiej Brytanii) oraz Szwajcarii trafiają anonimowe ankiety. Pytania do właścicieli lokali i bywalców siłowni dotyczą stosowania sterydów, hormonu wzrostu i innych środków stymulujących przyrost masy mięśniowej, częstotliwości kuracji i źródła zaopatrzenia. Badania potrwają do marca 2012 r. Mają posłużyć tworzeniu unijnej polityki walki z dopingiem.
Autor postu otrzymał pochwałę