Najman: Przed nikim nie pękamInteria.pl: Co u pana słychać? Jakie ma pan plany sportowe na najbliższe miesiące?
Marcin Najman: - Na razie czekam na rozwój wypadków, na to co się wydarzy na najbliższej gali Konfrontacji Sztuk Walki. Czeka nas tam wiele pasjonujących walk, a na podstawie ich wyników zostaną podjęte decyzję na temat mojego kolejnego występu na KSW we wrześniu lub w grudniu.
Wiadomo już, kiedy wróci pan na ring w MMA?
- To będzie uzależnione też od moich innych planów. We wrześniu razem z Jurkiem Kulejem planujemy zorganizować w Częstochowie galę boksu zawodowego. Obydwaj pochodzimy z tego miasta. Jesteśmy w trakcie rozmów z urzędem miejskim w Częstochowie, jeżeli uda nam się tą galę zorganizować, to wtedy we wrześniu stoczę walkę bokserską, a w grudniu powalczę w formule MMA na gali KSW. Natomiast, jeżeli gala w Częstochowie się nie odbędzie, to wtedy najpewniej we wrześniu pojawię się na KSW.
Powiedział pan na wstępie, że czeka na wyniki walk majowej gali. Czy to oznacza, że siódmego maja pozna pan nazwisko swojego najbliższego przeciwnika?
- Tak pan skierował pytanie, że chyba wie pan, że coś jest na rzeczy...(śmiech). Tak mi się przynajmniej wydaje.
Słyszałem różne wersje wydarzeń, między innymi taką, że ma pan walczyć z Przemysławem Saletą, ale jakoś ciężko mi w to uwierzyć...
- Wie pan co, ja nie chcę z nim walczyć, bo to jest człowiek, który moim zdaniem nie jest w pełni sił, żeby zawodowo uprawiać sport. On od dłuższego czasu stosuje jakieś zaczepki w stosunku do mojej osoby. Łącznie z tym, że już od trzech niezależnych dziennikarzy wiem, że Saleta chcę ze mną walczyć. Twierdzi, że jest w stanie ze mną walczyć choćby jutro, to są jego słowa. Jeżeli pokazałby mi na piśmie, że jego stan zdrowia pozwala mu na stoczenie zawodowych pojedynków, to być może bym się na walkę zgodził, ale mówiąc szczerze nie byłoby to dla mnie satysfakcjonujące.
- Miał okazję ze mną walczyć kilka lat temu, ale zawsze uciekał jak tchórz. Kiedyś miał walczyć w transmitowanej w telewizji gali w Krakowie. W ogólnopolskie prasie zapowiedziałem, że zanim wyjdzie na ring będzie musiał sobie ze mną coś wyjaśnić i wie pan, że on piętnaście minut przed walką spękał i powiedział, że źle się poczuł i uciekł z sali? To nie są jakieś moje wymysły. Gala była transmitowana w telewizji, widzieli to kibice w hali.
Czy włodarze KSW prowadzili rozmowy z panem i Przemysławem Saletą, czy o zainteresowaniu potencjalnego rywala wie pan tylko z mediów?
- Nie było rozmów z KSW. Ja wiem o tym od trzech dziennikarzy. Saleta co jakiś czas udziela wywiadów, w których wypowiada się na mój temat w bardzo negatywny sposób. Ludziom może się wydawać, że spowodowane jest to kwestiami sportowymi. To nie jest prawdą. Kiedyś Saleta był moim przyjacielem, poróżniliśmy się o bardzo prywatne sprawy. On nie może sobie z tym do dzisiaj poradzić. To jest tło naszego konfliktu.
Odstawiając na bok historię z Przemysławem Saletą, czy może zdradzić pan z kim będzie walczył na kolejnej gali KSW?
- Jest taki zawodnik w teamie KSW, nazywa się Krzysztof Kułak. Pochodzę z Częstochowy, on też mieszka w tym mieście, przyjechał tu studiować. Powiem szczerze, że znam go tylko z widzenia. Nie jest to zawodnik znany większej publiczności, jedynie osobom zainteresowanym MMA. Walka z nim nie jest dla mnie atrakcją. Mariusz Pudzianowski to pięciokrotny mistrz świata, człowiek rozpoznawalny, walka z nim to było wydarzenie. A walka z Kułakiem w sensie promocyjnym nie miałaby dla mnie większego znaczenia. Natomiast któryś raz w wywiadzie z nim czytam, że go kole w oczy to, że on stoczył w MMA ponad 20 walk i nikt go nie zna, ja stoczyłem jedną i słyszało o mnie tak wiele osób.
- Po raz kolejny wypowiedział się na temat walki ze mną. Nie mogę pozostać głuchy na tego typu zaczepki. Powiedziałem już właścicielom KSW, że jeżeli tak namolnie będzie dążył do konfrontacji ze mną, to dostanie walkę. Ja nikomu w takich sytuacjach nie odmawiam, jeśli chce walki, to ją dostanie, ale mam jeden warunek. Siódmego maja będzie musiał wygrać z Vitorem Nobregą. Chciałbym tylko dodać, że to, że podjąłem się walki z "Pudzianem" jest najlepszym dowodem na to, że przed nikim nie pękam.
Na koniec chciałbym jeszcze wrócić do majowej gali KSW. Myśli pan, że Mariusz Pudzianowski pójdzie za ciosem i pokona Yusuke Kawaguchiego?
- Trzymam kciuki i kibicuje Mariuszowi. Jest Polakiem, a prywatnie między nami nie ma większych animozji. Obiektywnie rzecz biorąc zdaję sobie sprawę, jak trudne czeka go zadanie. Kawaguchi nie jest w Polsce doceniany, bo ludzie go tutaj nie znają. Ale to jest naprawdę kozak. Stoczył dwanaście walk, z których jedenaście wygrał. Uważam, że Mariusz wcale nie jest faworytem tej konfrontacji i czeka go bardzo ciężki bój. Musi dać z siebie wszystko, aby wygrać. Natomiast raz jeszcze powtórzę, trzymam za niego kciuki, wiem jak jest ambitny, wiem też jak jest silny (śmiech). Miejmy nadzieję, że to się dobrze dla niego skończy.
Rozmawiał: Dariusz JarońŹródło: interia.pl