"Pudzian" to łebski facet, "Pudzian" na prezydenta Większość obserwatorów spodziewała się, że Mariusz Pudzianowski gładko rozprawi się z Yusuke Kawaguchim. Tymczasem w piątkowy wieczór podczas 13 KSW dzielny Japończyk pokazał "Pudzianowi", jak wiele mu jeszcze brakuje, by niszczyć rywali tak, jak zrobił to z Marcinem Najmanem. Ale rzeczony "Pudzian" to łebski facet, bo przesłanie zrozumiał w lot. I wnioski pewnie, jak zwykle, wyciągnie.
"Jestem żółtodziobem" - przyznał z rozbrajającą szczerością tuż po walce, gdy tylko udało mu się złapać oddech. Taka deklaracja świadczy o tym, że "Dominator" swoje miejsce w szeregu zna i realnie ocenia swoje możliwości. Co nie znaczy, że nie ma planów, jak taki stan rzeczy zmienić, bo po chwili dodał, że zrobi wszystko, by zostać mistrzem świata.
Przed walką Najman - Pudzianowski ten pierwszy mówił, że nie wystarczy przerzucać worków ziemniaków i ciągnąć tirów, by być dobrym w ringu. Ten drugi z kolei spokojnie odpowiadał w stylu "on dużo gada, a mało robi, ja zupełnie na odwrót, poczekajmy, niech przemówią pięści". I przemówiły.
Przed walką z Kawaguchim "Pudzian" mówił o sporym doświadczeniu rywala. I dodawał, że to będzie ciężka walka, ale ma nadzieję, że dla niego zwycięska. I taka była.
Teraz "Pudzian" mówi, że na razie jest żółtodziobem, ale dąży do tego, by zostać mistrzem świata. Cóż, chyba wypada mu wierzyć...
Dla mnie osobiście "Pudzian" jest fenomenem. Facet znakomicie potrafi się sprzedać, w pozytywnym tych słów znaczeniu, w mediach. Chyba żaden sportowiec (nawet Adam Małysz wysiada) nie porywa takich i w taki sposób tłumów - od "dresa z osiedla" po emerytkę wgapioną w weekendowy wieczór w telewizor. Ba, takiego przekroju społecznego wielbicieli nie ma chyba nawet fenomen w tej jakże trudnej sztuce zdobywania popularności, jej królewska mość wśród, oj nie lubię tego słowa, celebrytów - "Doda".
"Pudzian" wszystko, czego się nie dotknie, zamienia w złoto. Nie umie tańczyć, a był w finale "Tańca z Gwiazdami" (nie oglądałem, ale śledziłem wyniki tej edycji). Nie umie śpiewać, a pewnie zajdzie wysoko w tym drugim programie (nie oglądam, widziałem tylko jeden jego występ). Bo ludzie go lubią. I wysyłają SMS-y, by się dalej starał. A tego właśnie odmówić mu nie można. "Pudzian" na każdym kroku powtarza, że jeżeli już się za coś bierze, to robi to na sto procent.
Na sto procent ciągał te swoje tiry, pakował kule na podesty, spacerował z diablo ciężkimi walizami. I miał sukcesy. Na sto procent zaangażował się w te tańce i śpiewy. Wreszcie na sto procent zaangażował się w MMA.
O "Pudzianie" słyszał pewnie każdy w Polsce. I pewnie większość go lubi, dopinguje, czy to w tańcach, czy w ringu.
Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że ta popularność przekłada się na stan konta. Przecież za jego działalność na każdym polu jest sowicie opłacany. Wokół niego powstało już całe przedsiębiorstwo. Ba, podejrzewam, że gdyby chciał sprzedawać... dajmy na to - lakier do paznokci marki "Pudzian", to niejedna niewiasta zaczęłaby z takowego korzystać.
"Pudzian" to łebski facet. Wie czego chce. Ale zna odpowiedź na ważniejsze pytanie - jak to osiągnąć? Na każdym polu. Nie należy zatem między bajki wrzucać słów o mistrzostwie świata w formule MMA...
Gdy dowiedziałem się, że "Pudzian" wystartuje w "Tańcu z Gwiazdami" powiedziałem mojej żonie, że ma spore szanse na wygraną. Odparła, że to niemożliwe, bo nie umie tańczyć. I co z tego, kochana żono? Ludzie na niego i tak zagłosują - stałem przy swoim. W końcu się opamiętają - łudziła się co tydzień. No dobrze, opamiętali się. W finale...
Biada tym politykom, którzy kiedyś musieliby stawać z nim w wyborcze szranki, bo byliby na z góry straconej pozycji. A temat wcale nie jest wykluczony. Arnold Scharzenegger już przetarł szlaki... Też łebski facet.
Stawiam śmiałą tezę, że "Pudzian" w wyborach na Prezydenta RP nie byłby na straconej pozycji. Odpowiednie zaplecze partyjne i siup - do Pałacu. Byłby najbardziej roztańczoną i rozśpiewaną głową państwa. I najważniejsze - wreszcie przywódcy innych krajów i dalej - cały świat - wszyscy liczyliby się z nami. Ba, wreszcie wręcz by się nas bali
Autor: Daniel Bednarek