Skandal w polskiej lidze; "nie chcą mi zapłacić"Kliknij obrazek, aby powiększyć- Oni nie chcą mi zapłacić - pożalił się rozgrywający Turowa Zgorzelec Justin Gray. Prezes klubu Jan Michalski sugeruje niesportową postawę zawodnika na boisku - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".
Wicemistrz Polski zakończył sezon przedwcześnie, już w pierwszej rundzie play-off. Po takim rozczarowaniu wiadomo było, że zacznie się rozliczanie, szukanie winnych i przepychanki. – Próbowali mi powiedzieć, że nie dostanę moich pieniędzy. Wow... Tylko w Europie! Ale nie zapominajcie, że jestem z Beatties Ford (region w USA w okolicach Charlotte – przyp. red.). Nie wybieram się do domu dopóki nie zapłacą. Możecie w to wierzyć! – napisał Gray na swoim Twitterze, czyli mikroblogu. Nic więcej od niego nie wyciągnęliśmy, bo koszykarz wyłączył telefon i ... zablokował Twittera. – Znam tę wypowiedź z doniesień dziennikarzy – mówi prezes klubu, Jan Michalski. – Jestem zszokowany. Czujemy się zniesmaczeni tymi słowami. To nie jest tak, że chciał, ale mu nie wychodziło. Przecież mówimy o sytuacji, w której określone zdarzenia podczas meczu klub uważa za karygodne i niewynikające ze sportowej postawy – dodaje nieco enigmatycznie prezes.
Jakie są, tak naprawdę, zastrzeżenia do Graya? – Z każdym koszykarzem rozmawialiśmy osobiście. Do niektórych prawie nie było zastrzeżeń, do innych były poważne. Mamy uwagi trenera Andreja Urlepa na ten temat i chyba nie ma lepszego momentu na podsumowanie postawy graczy niż koniec sezonu – uważa Michalski. – Powiedzieliśmy, że w przypadku różnicy zdań możemy zdecydować się na rozstrzygnięcie w sądzie. Wszystko reguluje umowa. Klub ma zobowiązania wobec zawodnika, ale zawodnik też ma zobowiązania wobec klubu. Gracze często nie pamiętają o tym. Gray podpisał przecież regulamin – tłumaczy prezes. Podobno największe zastrzeżenia do Amerykanina spowodowały przegrane mecze z Treflem w Sopocie. W nich Gray trafił zaledwie dwie „trójki”, mimo trzynastu prób. W całym sezonie i tak został jednak drugim strzelcem drużyny ze średnią 14,8 punktu oraz 3,3 asysty. Do połowy kwietnia nieźle rzucał z dystansu, ze skutecznością wynoszącą blisko 40 procent. Potem na treningu doznał jednak kontuzji prawej, rzucającej dłoni. Po urazie, grając z opatrunkiem, trafił 10 z 37 rzutów zza łuku.
Były kapitan Turowa, Robert Witka, który z drużyny został – de facto – wyrzucony w marcu, mówi o sprawie otwarcie. – O ile znam zarządców tego klubu, to mają ochotę trochę teraz przyoszczędzić. Na razie trafiło na Graya, a potem może być ktoś inny – twierdzi trzykrotny wicemistrz Polski w barwach Turowa, któremu podziękowano, gdy udzielił wywiadu ... o słabym poziomie sportowym własnej drużyny. – Mnie wypłacono za czas do lutego. Należą mi się jeszcze pieniądze od Turowa i wcale nie mam ochoty tego odpuścić – podkreśla Witka. Pozostali koszykarze nie są już tak chętni, aby wprost opowiadać o rozliczeniach z klubem. – Na razie nie chcę komentować tej sprawy – stwierdza Michał Chyliński. – No i co ja mam odpowiedzieć? Napiszcie, że odpowiedziałem „pomidor”. Mam jeszcze ważny kontrakt z tym klubem – przypomina Adam Wójcik.
Poruszeni są kibice, którzy skierowali do głównego sponsora, firmy PGE petycję, z prośbą o odwołanie prezesa Michalskiego. „Bardzo osłabił pozycję marketingową grupy PGE S.A. , podejmując błędne decyzje w sprawie kontraktowania szkoleniowców oraz zawodników, a także w wypowiedziach ośmieszających sposób zarządzania klubem” – napisali. – To te same osoby, które rok temu, gdy w trudnym momencie obejmowałem stanowisko już uważały, że się nie nadaję. Gdy zdobyliśmy wicemistrzostwo przyjęły to jednak jak oczywistą oczywistość – mówi Michalski. – Tegoroczny wynik pokazuje, że drużyna była źle zbudowana. Zmiany w połowie sezonu nie pomogły. I kto ma ponieść odpowiedzialność? Przecież nie trener, nie zawodnicy, tylko prezes, bo on wychodzi na parkiet i gra – ironizuje. – Tak poważnie, to na wszystkich kontraktach był mój podpis i przyjmuję odpowiedzialność. A odwołanie prezesa to nie jest problem – zauważa Michalski, który jednocześnie już negocjuje z PGE warunki dalszej współpracy. – Rozmawiamy o trzyletniej umowie, która pozwoli budować zespół nie na jeden sezon, ale na dłużej – ujawnia prezes Turowa.
Źródło: Przegląd Sportowy