Podłe insynuacje dotyczące Mariusza Pudzianowskiego. Kliknij obrazek, aby powiększyć"Tim Sylvia już się ślini na walkę z Mariuszem Pudzianowskim" - napisał po walce "Pudziana" z Yusuke Kawaguchim serwis sportowy amerykańskiego portalu "Yahoo!". Zdaniem dziennikarzy tej witryny po tym, co Polak pokazał w walce z Japończykiem, jego sztab może wymyślić jakąś kontuzję, by doprowadzić do przełożenia walki z dwukrotnymi mistrzem świata UFC.
Łukasz "Juras" Jurkowski, znany polski zawodnik wszechstylowej walki wręcz oraz komentator Polsatu Sport, uważa, że takie insynuacje są kompletną bzdurą. - Nie, nie, to niemożliwe - przekonuje Jurkowski. - Rozmawiałem z Mariuszem o tej walce, jest przygotowany, wszystko jest już dopięte. Na pewno ta walka się odbędzie! - zapewnia.
Sugerowanie, że "Pudzian" w ostatniej chwili wycofa się z walki z Sylvią, to nikczemne insynuacje, które nie mają nic wspólnego z prawdą. Znając ambicję Mariusza można być pewnym, że on nigdy nie uciekłby z pola bitwy w tak niegodny sposób.
Choć w walce z Kawaguchim "Dominator" nie zachwycił, to jednak wygrał dość pewnie. W drugiej rundzie wyglądał już na bardzo zmęczonego, ale mimo to nie dał Japończykowi szansy na zwycięstwo.
- Spodziewałem się, że Mariusz Pudzianowski od początku ruszy na Kawaguchiego. Myślę, że on jest świadomy tego, że nie ma kondycji na prowadzenie walki od początku w równym tempie, przez dwie rundy po pięć minut. Wiedziałem, że jeśli nie skończy rywala w 2-3 minuty, to może być kłopot. Na szczęście dla Mariusza Japończyk nie był jakimś bardzo doświadczonym zawodnikiem, bo mogło by być różnie w drugiej rundzie, kiedy Kawaguchi zorientował się, że może skończyć tą walkę przed czasem - ocenia piątkowy pojedynek Jurkowski.
Choć niewiele dobrego mówi się o stylu, w jakim zwyciężył "Pudzian", to jednak trzeba zauważyć, że był on w stanie zdominować znacznie bardziej doświadczonego rywala. - Kawaguchi miał dobry rekord (11 walk, 10 zwycięstw), wcześniej nie bił się z takim przeciwnikiem jak Mariusz. "Pudzian" technicznie nie był w stanie go zdominować, ale był wielki i silny i tym go przytłoczył. Japończyk po pierwszych minutach trochę się wystraszył i potem już tak ochoczo nie atakował - komentuje dominację "Dominatora" polski zawodnik MMA.
- Dla Pudzianowskiego była to tak naprawdę pierwsza walka w MMA, wygrał i bardzo dobrze. Ale ocenić będzie go można dopiero po 5-6 walkach i wtedy będzie można powiedzieć, czy stać go na coś więcej, niż Najman i Kawaguchi - dodaje "Juras".
Już 21 maja w Bostonie Pudzianowski stanie naprzeciwko Tima Sylvii. Starcie z dwukrotnym mistrzem świata UFC, zawodnikiem, który stoczył już 31 walk w MMA, będzie największym wyzwaniem w jego karierze. - Mariusz trochę ryzykuje, ale znacznie więcej ryzykuje Tim Sylvia. Jeśli "Pudzian" przegra z dwukrotnym mistrzem świata UFC, to będzie to coś, czego się wszyscy spodziewają. Gorzej będzie dla Amerykanina, jeśli Mariusz jakimś cudem wygra, bo na papierze nie ma atrybutów, by zagrozić swojemu rywalowi. A jeśli stanie się coś takiego, jak w walce Sylvii z Rayem Mercerem, gdy przegrał on od razu przez nokaut po pierwszym ciosie pięściarza, wtedy Sylvia będzie skończony. Myślę, że do tego pojedynku Pudzianowski podejdzie na psychicznym luzie, bo to jego rywal ma więcej do stracenia - mówi Jurkowski, który będzie walczył na tej samej gali z Koreańczykiem Changiem Seobem Lee.
Jakie techniki i umiejętności Sylvii będą zdaniem "Jurasa" najgroźniejsze dla Pudzianowskiego? - Boks, przede wszystkim boks i zasięg - Sylvia ma 201 centymetrów wzrostu, dobrze i mocno boksuje. O sile jego boksu przekonał się chociażby słynny Antonio Nogueira, który całkiem nieźle boksuje, a został przez Sylvię zbity w stójce - zauważa komentator Polsatu Sport.
Czy "Pudzian" poradzi sobie z wyższym, bardziej doświadczonym i lepszym technicznie rywalem? Czy na niego też rzuci się od początku? Z całą pewnością będzie to pierwszy przeciwnik, który będzie w stanie znokautować "Dominatora". Ale ostatnio spisuje się słabo. Jeśli Polak trafi jednym potężnym ciosem, walka może skończyć się bardzo szybko.
Grzegorz Wojnarowski, Wirtualna Polska